Korekta, zdejmowanie attachmentów i inne przygody
I zabawa zaczyna się od nowa… po korekcie otrzymałam drugie
tyle nakładek, dokładnie 37 kompletów (choć na dół ponownie mniej, zaledwie 15,
ale i tak całość trzeba nosić do samego końca) i jeszcze mam dołożone wyciągi. Oznacza to, że wracam do
Invisalign na drugie tyle czasu.. a miało być tak pięknie.. na obecny stan
leczenie zajmie mi już prawie 2 lata, choć na wstępie miał być niecały rok. To
daje do myślenia..
Na nowe komplety czekałam dokładnie miesiąc i ewidentnie nic
w tej kwestii nie udało się przyspieszyć, przy czym niewątpliwie część czasu
zajęły konsultacje między ortodontą a oddziałem w celu ustalenia wspólnej,
zgodnej wersji dalszego leczenia.
Wszystkie stare attachmenty zostały zeszlifowane. U mnie
wykonywała to Pani asystentka i używała narzędzia, które buczało jak wiertło, a
było jakiegoś rodzaju "szlifierką". Szlifowanie nic nie bolało i nie czułam
żadnego dyskomfortu, raz w oparach wyczułam jakby zapach szkliwa (podobny jak
przy borowaniu zęba), ale było to minimalne i mam nadzieję, że żaden ząb na tym
za bardzo nie ucierpiał. Wydaje mi się, że na niektórych powierzchniach zostały
mikronierówności, jakby resztki żywicy, ale zęby mają być i tak polerowane na
koniec. W czasie zdejmowania starych i
montowania nowych attachmentów, zęby wielokrotnie były odmuchiwane powietrzem i
oblewane wodą lub innymi substancjami, więc przy dużej wrażliwości prawdopodobnie
można by było odczuwać dyskomfort. U mnie, trochę o dziwo, obyło się bez
nadwrażliwości. Aby zamocować nowe attachmenty, najpierw na zęby nakładana jest
żywica, później polewane są jakąś kwaśną substancją, następnie jest to chyba lekko
utwardzane światłem, a na koniec nakładana jest masa, z której formowane
są attachmenty. Wtedy na zęby wkładana jest nakładka-foremka, prawie jak
Invisalign, ale z innego, delikatniejszego materiału, i następnie każdy
attachment jest utwardzany światłem. Na koniec pozostaje tylko zdjęcie foremki
przez ortodontę i niekiedy zdarza się, że jakiś attachment zostaje w foremce i
trzeba go utworzyć na nowo. Wtedy cały proces jest powtarzany, ale tylko w tym
jednym punkcie, natomiast foremka nakładana jest oczywiście na całość łuku.
Przypomnę,
że przez ostatni miesiąc nosiłam nakładki tylko na noc. W przestrzeni
publicznej już nauczyłam się funkcjonować, pomimo ciągłej obecności
attachmentów na zębach. Po takim czasie noszenia, attachmenty były już trochę
starte, a więc gładsze, mniejsze i nie sprawiały mi problemów, oprócz
wizualnego dyskomfortu. Po zamocowaniu nowych attachmentów poczułam olbrzymią
różnicę – dodam, że ponownie mam ich całkiem sporo, ale tym razem są znacznie
większe, dużo bardziej ostre i chropowate (nawet niż poprzednie na samym
początku) i umiejscowione bardziej na tylnych zębach (choć mam również dwa wielkie na górnej jedynce), jeden z nich jest aż na
siódemce! Tym samym, bardzo mocno mnie drapią, od jednego już prawie zrobiła mi
się afta, a w dodatku bez przerwy się przegryzam podczas jedzenia (przez te
attachmenty, które są na kłach..). Nakładki natomiast są strasznie długie i
obecnie jedna z nich zakrywa mi calutką ósemkę. W dodatku już pierwszy komplet
był źle oszlifowany, a jama ustna mocno się odzwyczaiła. Jak to możliwe, skoro
cały czas nosiłam nakładki na noc?? – nakładki po dłuższym czasie noszenia
stają się coraz miększe i w zestawieniu, nowy komplet okazał się być sztywny i
niewygodny. Spowodował takie odczucia, jakbym Invisalign nigdy wcześniej nie
nosiła, nawet ponownie zaczęłam seplenić. Do tego jeszcze jedna sprawa – nowych kompletów prawie nie mogę zdjąć.
Już pożegnałam się z niewidocznym zdejmowaniem przez chusteczki. Attachmenty
teraz są tak niefortunnie rozmieszczone, że nakładki siedzą na nich tak ściśle,
iż nie mam jak ich podważać i zdejmowanie każdego łuku zajmuje mi całe wieki,
nie wspominając już o męce moich paznokci.. Ponadto przy każdym zdejmowaniu mam
wrażenie, że powyrywam sobie wszystkie zęby.. także jest ciężko.
Ogólnie wydaje mi się, że to podejście jest wyjątkowo
pechowe. W dniu zamocowania nowych attachmentów, przy pierwszym zdjęciu nakładek
odpadł jeden z nich, więc następnego dnia trzeba było znowu jechać do
ortodonty. W dodatku, jeszcze tego samego dnia poszłam na obiad i w domu, jak
spojrzałam w lusterko okazało się, że wszystkie attachmenty nabrały
cytrynowo-zielonego koloru. Byłam przerażona – najwyraźniej trafiłam na sztuczne
barwniki w jedzeniu (restauracja indyjska), choć już wcześniej jadłam w tym
samym miejscu i nic się nie działo – w wyobraźni widziałam, jak przez rok czasu
chodzę z żółtymi attachmentami.. albo wykonujemy cały proces od nowa(?!).. oczywiście
natychmiast zaczęłam myć zęby najmocniejszą pastą jaką miałam i zrobiłam to kilka
razy, a kolor nie schodził. Jednak następnego dnia, po kilku posiłkach i kilku
kolejnych myciach był już prawie niezauważalny – Panie asystentki nawet go nie
odnotowały, a po kolejnych dniach, na szczęście, attachmenty wróciły do standardowego kremowego
koloru. Na tym przygody jednak się nie zakończyły, gdyż po kilku dniach coś
bardzo dziwnie zaczęło mnie boleć.. ale to dłuższa historia, więc zamieszczę ją
w kolejnym wpisie, jak już wszystko (mam nadzieję pomyślnie) się zakończy.
..i jeszcze po niecałym tygodniu zepsuło mi się nowe pudełeczko na nakładki.. 😒
..i jeszcze po niecałym tygodniu zepsuło mi się nowe pudełeczko na nakładki.. 😒
Faktycznie to drugie podejscie bardzo niefortunne. Ja dzis otrzymalam pierwsza symulacje i szczerze mowiac, juz nie moge sie doczkeac az zaczne nosic Invisalign (glownie dlatego, ze nastawilam sie juz psychicznie na kuracje i chcialabym ja juz w koncu zaczac). Nie ukrywam, ze Twoje doswiadczenia daja troche do myslenia, jesli chodzi o dzialanie i oczekiwany efekt... Czekam na kolejne relacje i kibicuje :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, tak tym razem się ułożyło, ale chyba już wychodzę na prostą. Ogólnie, z tego co udało mi się dowiedzieć, mało kto nie ma na koniec leczenia poprawki i kolejnych kompletów do noszenia..może pierwsze symulacje i nakładki są tylko na zachętę, żeby ktokolwiek w ogóle się zgodził i na wstępie nie padł z przerażenia, że np. przez 2-3 lata nie będzie mógł normalnie jeść, a dopiero jak jest przyzwyczajony i kolejny rok nie robi na nim wrażenia dokładają resztę..no nie wiem.. ;) Pomimo wszystko trzeba myśleć pozytywnie! Dziękuję za wsparcie i również trzymam kciuki za szybkie rozpoczęcie kuracji - jak już się zacznie, to później czas szybko leci. Pozdrawiam
UsuńMożesz mi powiedzieć czy za korektę, nowe nakładki musiałaś płacić?
OdpowiedzUsuńWszystko było w cenie za aparat, więc nie musiałam nic dodatkowo płacić. Wydaje mi się, że w pakiecie są trzy takie korekty (pobieranie wycisku, wyznaczenie dalszego planu leczenia oraz kolejne nakładki)
UsuńDziękuję za szybką odpowiedź. Aktualnie czekam na nowy zestaw aby skorygował parę rzeczy. Ogólnie jestem bardzo zadowolony.
Usuń