Ponad rok z Invisalign
Minął
już cały rok (a nawet więcej) od kiedy pierwszy raz założyłam nakładki. Myślę, że to czas na
małe podsumowanie.
Przede wszystkim, w początkowej wersji leczenie miało zakończyć się poniżej roku, ale zarówno wycisk, jak i ogólny wygląd zębów wskazywały na
to, że jeszcze trochę do ideału brakuje. I o ile dolny łuk wykazywał jakieś
sensowne zmiany, tak górny właściwie nie za bardzo się poruszył (w poście "Wrześniowy update, czyli gdy coś idzie nie tak" wspominałam, że zęby najpierw ładnie się przesuwały, a później te odległości
gdzieś wchłonęło. Aparat jakby nie pociągnął reszty zębów w prawo, a te, które
się przesunęły, z powrotem cofnęły się na swoje dawne miejsce). Tym samym jak dla mnie, wszystko zaczęło się
od początku – dostałam drugie tyle nakładek. Ponadto tym razem mam jeszcze wyciąg – czyli gumeczkę, która dodaje trochę siły do ciągnięcia zębów we
właściwą stronę. Mam nadzieję, że z jej pomocą wszystko pójdzie jak należy.
Noszę tę gumkę od jakiegoś czasu – na dolnym zębie mam przyklejony metalowy
zaczep, a u góry zahacza się ją o specjalnie wyprofilowany fragment nakładki.
Ogólnie nie narzekam na jej noszenie, aczkolwiek gumki też mają swoją "siłę ciągnięcia"
i przy mocniejszej potrafi boleć ząb, na którym przyklejony jest zaczep.
Pytanie
jak po roku czasu czuje się z Invisalign – przyznam, że z reguły kompletnie go
nie zauważam i podążam za regularną rutyną, ale są dni, kiedy szczerze
chciałabym się już go pozbyć i tylko staram się opanować w sobie nerwy, że
ciągle muszę się męczyć z tym zdejmowaniem i wkładaniem na przemian, nie mogąc
w pełni swobodnie funkcjonować w przestrzeni publicznej. Staram się wtedy
myśleć pozytywnie, że już niedługo zęby będą równe, i w końcu będę mogła normalnie
się uśmiechać.. a muszę przyznać, że obecny wygląd dolnego łuku naprawdę napawa mnie optymizmem.
Ogólnie
powoli zaczynam się już martwić, że bez Invisalign będzie widać nowe zmarszczki
wokół ust, pojawiające się z powodu innego ułożenia skóry przez te prawie 2
lata (co trochę zauważam jak zdejmuję nakładki do jedzenia) oraz że zęby zaczną
się przesuwać tuż po zdjęciu aparatu i nie wiadomo czy retainer będzie wystarczająco
je „podtrzymywał” (miałam już tego namiastkę przy czekaniu na nowe nakładki). Jednak
to takie wybieganie w przyszłość, przecież przede mną jeszcze co najmniej ponad
pół roku..
Tak
czy tak – nadal nie zamieniłabym się na tradycyjny aparat – wtedy to dopiero
martwiłabym się o zmarszczki ;-) Mając co jakiś czas kontakt z osobami, które noszą
metalowe aparaty i muszą jeździć do ortodonty na podkręcanie aparatu, przyklejanie
zamków, naprawianie pękniętych drucików itp., które zupełnie musiały
wyeliminować pewne produkty z diety, a tak czy tak po zjedzeniu posiłku również
nie mają komfortu i muszą czyścić zęby, aparat i sprawdzać czy nic im nie
zostało pomiędzy drutami.. naprawdę jestem zadowolona ze swojej decyzji. Wizyty
u ortodonty mają nadal miejsce co ok. 3 miesiące, a tak na co dzień szybko mija
tydzień za tygodniem, kiedy to znowu trzeba założyć nowy komplet. Zauważyłam też, że zupełnie zapominam który numer nakładki
noszę i kompletnie nie zaglądam do symulacji – jakoś wolę się nad tym wszystkim
nie zastanawiać..
Komentarze
Prześlij komentarz