Dwa lata z Invisalign


aparat Invisalign jak wygląda
Pękła magiczna data dwóch lat od kiedy zaczęłam nosić Invisalign. Czas więc na małe podsumowanie. 
Przede wszystkim absolutnie nie spodziewałam się, że Invisalign zagości w moim życiu na aż tak długo. Wstępna diagnoza opiewała na około pół roku leczenia. Nawet po otrzymaniu pierwszej tury nakładek (które ostatecznie nie zadziałały prawidłowo, o czym można poczytać tutaj), byłam przekonana (i mój ortodonta prawdopodobnie również), że zamkniemy się z tematem w przeciągu roku. Czas pokazał inaczej. Korekta za korektą i oczekiwanie na kolejne zestawy wydłużyły całość leczenia kilkukrotnie, a przypomnę, że to nadal jeszcze nie koniec... 

Z pewnością wszystkich interesują osiągnięte dotychczas efekty. Ogólnie mówiąc, zmiany są widoczne i to niepodważalnie, ale pewne niedoskonałości wciąż wymagają poprawy. Właściwie na ten moment niejedna osoba pewnie stwierdziłaby, że przecież mam proste zęby, więc po co je nadal prostuję. Jednak przy bliższym spojrzeniu niedokładności są zauważalne. Pomimo, iż przez te 2 lata cały górny łuk zębów przesunął się o kilka milimetrów, nadal widoczna jest asymetria linii pośrodkowej, a górne jedynki zamiast stać równo, są delikatnie pochylone w jedną stronę. Cały dotychczasowy proces wskazuje na to, że z jednej strony Invisalign potrafi dokonać naprawdę znaczących przesunięć, a z drugiej, jednak pewne zaplanowane działania z jakichś przyczyn nie są realizowane. Natomiast czy jest to kwestia po prostu niewłaściwej odpowiedzi organizmu, złych wyliczeń, niedoskonałości metody czy materiału, a może braku wprawy u ortodontów, którzy na co dzień zajmują się jednak w ogromnej większości aparatami tradycyjnymi – trudno stwierdzić.. 

To, co zdecydowanie zmieniło się w moim życiu od rozpoczęcia przygody z Invisalign, to z pewnością nawyki żywieniowe i tryb mycia zębów. Od dwóch lat (z małymi przerwami w czasie trwania korekt) spożywam dokładnie 3 posiłki dziennie, tuż po nich myję zęby i zakładam Invisalign...dzień za dniem.. Co tydzień towarzyszy mi też kilkudniowy ból po zmianie nakładek, na który właściwie już nie zwracam uwagi, co jednak nie oznacza, że go nie ma. Na każdy dłuższy wypad wożę ze sobą foliowe opakowania z kolejnymi kompletami nakładek, a praktycznie wszędzie – pudełeczko, pastę, szczoteczkę i nitki do zębów. Z powodu Invisalign zakupiłam też irygator (o którym napiszę kilka słów w jednym z kolejnych postów) oraz nabyłam znaczną wiedzę z dziedziny ortodoncji. Już dziś wiem jak powinien wyglądać prosty zgryz 😉. Przez 2 lata z Invisalign przeszłam skanowanie zębów, kilkukrotne pobieranie wycisków, stripping, noszenie wyciągów, a nawet leczenie kanałowe. 
Czy jeszcze czymś martwię się po takim czasie? Na ten moment przede wszystkim niepokoi mnie, że przy każdej korekcie attachmenty są zeszlifowywane, a przed nałożeniem kolejnych, zęby polewane są zawsze kwasem-wytrawiaczem, żeby materiał lepiej się ich trzymał. Jeden taki zabieg może nie zrobiłby na mnie wrażenia, ale 5... jest to już taka ilość działań, która może mieć jakiś negatywny wpływ na szkliwo. Miewam też chwilami myśli-pytania, czy aby na pewno to leczenie kiedykolwiek się zakończy..to niby taki żart..aczkolwiek widząc, że po kolejnej korekcie znowu jest coś nie tak, a zęby nadal nie przypominają rysunku z symulacji.. naprawdę zaczyna się w pewne głupstwa wierzyć. Póki co, przede mną następna, czwarta już korekta. Wszelkie szczegóły podam, jak sama będę je znała, gdyż obecnie czekam na informacje. Tym samym, trzecie Święta z Invisalign przede mną, a jedyny plus jest taki, że nie muszę go obecnie nosić przez 22 godziny. Jednak tym razem niestety attachmenty zostały na zębach, więc ani tu chodzić bez Invisalign, ani ciągle w nim... 

Jeżeli kogoś nurtuje kwestia, czy cofając się wstecz nadal wybrałbym Invisalign, to wciąż wydaje mi się, że tak. Choć głównie dlatego, że z rozmaitych powodów metalowy aparat dla mnie nie wchodził w grę. Natomiast z pewnością jest tak, że im leczenie bardziej się przedłuża i wciąż nie przynosi pożądanego efektu, tym człowiek bardziej zastanawia się nad tym czy jego decyzja była słuszna.. 
Na ten moment w mojej ocenie zdecydowanie największym minusem Invisalign jest nieprzewidywalny wynik i czas leczenia. Po zakończonej serii tak naprawdę nie wiadomo jak zęby będą wyglądały i co się po drodze z nimi wydarzy – moje doświadczenia wskazują na to, że symulacja jest tylko pobożnym życzeniem, które niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Np. moje zęby się pochyliły – nie wiadomo dlaczego, a dość prawidłowo ułożona strona szczęki na obecny moment się jakby skrzywiła.. tzn. wcześniej zęby prawidłowo przylegały do siebie, obecnie już nie przylegają, a ja czuję duży dyskomfort przy gryzieniu.. Takie dziwne wypadki przy pracy.. 

Tak czy tak podążam dalej, bo cóż innego pozostaje, chwilami myślę sobie, że przecież i tak jest super, bo główny powód założenia aparatu – zachodzące na siebie dolne jedynki, tak naprawdę już dawno zostały wyprostowane, więc cel osiągnięty. Jednak to, co okazało się jeszcze konieczne do zrobienia, a zrobione nadal nie jest, powoduje we mnie frustrację, że nadal muszę się z tym całym systemem męczyć.. 

Komentarze

  1. Mam podobne odczucia. Tydzień temu byłam odebrać nakładki (4 korekta). Na wcześniejszej wizycie ortodontka powiedziała mi, że uzyskaliśmy już pożądaną szerokość zębów, teraz trzeba tylko połączyć przestrzenie między zębami i zrobić jeszcze kilka małych rzeczy. Pomyślałam, że to już kwestia może 3 miesięcy, a okazało się, że jeszcze rok. W takim wypadku leczenie mi się przedłuży o 15 miesięcy. A jestem pewna, że ostatecznie to pewnie nie jest koniec :) śledzę jak to się dzieje u Ciebie, bo mam nadzieję, że jak kiedyś napiszesz, że leczenie jest zakończone, to u mnie może też będzie bliżej celu :) Wesołych Świąt przy okazji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc właśnie.. sama też się boję ile kompletów tym razem mi zaplanują, a tak bardzo chciałoby się już być po.. ale, walczymy dalej! Dziękuję i również Wesołych Świąt!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty