Oczekiwanie na piątą korektę i kolejne spotkanie z dentystą


Całą moją przygodę z Invisalign nazwałabym „niekończącą się historią”. Zgodnie z tytułem, przede mną następna, piąta już korekta. Z jednej strony powinnam się cieszyć, że szczegóły są dopracowywane, że nikt nie zostawia mnie z jakąś niedoróbką, jednocześnie jednak kończy mi się już cierpliwość do wciąż niedoskonałych efektów kolejnych podejść, dodatkowo mocno nadwerężona sytuacją epidemiczną..

Przez lockdown straciłam kilka tygodni przedłużając noszenie kolejnych kompletów i czekając na możliwość odbycia wizyty. Jak już w końcu udało mi się umówić z ortodontą, w dniu kiedy miał być pobierany skan, okazało się, że pojawił się ubytek w jednym z zębów, więc trzeba było znowu się przyhamować, wyleczyć ząb i dopiero ponownie umówić się do ortodonty, na czym uciekły kolejne 2 tygodnie. Obecny komplet nakładek noszę więc już od 6 tygodni, a na nowe zestawy wciąż jeszcze czekam.. całość przedłużyła się o jakieś 2 miesiące. Tym razem jednak, prawdziwie dostrzegam światło w tunelu i wyrokuję, że jest to ostatnia korekta, a maksymalnie przedostatnia. Stan mojego zgryzu już na ten moment jest naprawdę zadowalający. Problemy, z którymi walczyłam, prawie całkowicie udało się zażegnać. To, co już wiem na pewno  linia pośrodkowa pozostanie delikatnie nierówna, na co się zgodziłam  po czwartej korekcie i tak asymetria znacząco się zmniejszyła, ale ponownie zęby nie wyglądały dokładnie jak w symulacji i ortodonta uznał, że nie będziemy już tego ruszać – było dwukrotne, czasochłonne przesuwanie trzonowców, równanie dołu do góry, góry do dołu, stripping... chyba już wystarczy tego dobrego. Ideału nie ma, ale po ostatnim podejściu zęby na tyle się zrównały, że wygląda to naprawdę w porządku. Ponadto stwierdziłam, że nikt z lupą i linijką raczej nie będzie moich zębów oglądał.. Tak więc piąta korekta będzie głównie dorównywać długości zębów, bo jeszcze drobne różnice są zauważalne i nie wykroczy ponad kilka nakładek.. choć najprawdopodobniej kolejny raz mogę pożegnać się z nadzieją na lato bez Invisalign..

Najbardziej chyba zaskoczyła mnie kwestia ubytku w zębie – jeżeli chodzi o częstotliwość mycia zębów, nie mam sobie nic do zarzucenia. Wydaje mi się wręcz, że nic więcej nie da się zrobić. Od ładnych paru miesięcy nie zdarzyło mi się założyć aparatu bez umycia zębów (a w całej mojej Invisalignowej historii było to może 2-3 razy, więc właściwie się nie liczy).  Za każdym razem używam też nitek do zębów oraz mniej więcej raz na dzień irygatora. Jeżeli ktoś czytał mój post o pielęgnacji, powinnam go uspokoić, że próchnica, która u mnie wystąpiła nie jest dowodem na niedziałanie ksylitolu, ponieważ niestety po drodze straciłam motywację i przestałam ksylitolu używać całkowicie – obecnie na fali podentystycznej wróciłam do tej metody dbania o zęby – mianowicie płukania jamy ustnej ksylitolem po posiłku, ale efekty, bądź ich brak, będę mogła ocenić dopiero po jakimś czasie. To, co rzeczywiście może być tu kwestią do rozważenia, to używanie past bez fluoru. To mój wybór, ale nie jestem w stanie stwierdzić na ile fluor by coś pomógł. Kiedyś, gdy używałam komercyjnych past do zębów, również miałam problemy z próchnicą. Być może ma tu jakieś znaczenie alergia na nabiał, i to, że być może niewystarczająco uzupełniam brakujące składniki odżywcze.. nie wiem co ma na to największy wpływ, bo znam osoby, którym zęby po prostu się nie psują, pomimo tego, że dbają o nie znacznie mniej niż np. ja o swoje. 
Wracając jednak do wizyty u dentysty, od pamiętnego leczenia kanałowego nie miałam do czynienia z tą gałęzią medycyny. Zakładałam, że wizyty u ortodonty są wystarczającą kontrolą. Jednak sprawa próchnicy nie pojawiła się znikąd. Już w pierwszym podejściu Invisalign, po kilku miesiącach noszenia aparatu, na zębach pojawiły mi się brązowe kropki (pisałam o tym w jednym z postów z 2018 roku, który można zobaczyć tu). Wtedy ortodonta powiedział, że to nic takiego, tylko płytka nazębna, która się gromadzi w zagłębieniach zębów. W tym przekonaniu żyłam sobie nieświadomie z kropkami.. Być może u niektórych osób nic by z nich nie powstało, ale u mnie z takiej jednej kropki zrobił się niemały ubytek, który wszedł pod plombę.. i trzeba było leczyć. Ponadto dentysta znalazł 4 kolejne ubytki... może nie tak spektakularne, ale.. każda taka kropka była po tych 2 latach już malutkim ubytkiem. Wychodzi na to, że może dobrze czasem zajrzeć do dentysty, nawet jeżeli jest się pod opieką ortodonty i wtedy jakby coś się działo, omówić z ortodontą schemat działań, bo najlepiej jest wyleczyć zęby przed kolejnym skanem i nowym zestawem Invisalign, tak, żeby później nakładki dokładnie pasowały. Tak czy tak, uważajcie na brązowe kropki! Lepiej mieć je pod obserwacją.

Co do innych kwestii, zauważyłam, że po całym procesie ortodontycznym, który dotychczas już przeszłam, naprawdę niewiele standardowych zabiegów w jamie ustnej wywołuje we mnie jeszcze jakiekolwiek emocje. Uznałam, że borowanie zęba czy wkładanie metalowej kształtki jest wręcz „przyjemnością” w porównaniu do strippingu i paska ściernego, którym trzeba spiłować część zęba.. naprawdę, standardowe dentystyczne czynności wydają się super delikatne przy całym ortodontycznym rozmachu. Także nawet miło jest zdać sobie sprawę, że próg tolerancji w tej kwestii nieco się przesunął..

Dodatkowo, nie mogę nie wspomnieć, że pierwszy raz w życiu (pomimo tego, że sporo wizyt u dentystów już odbyłam) spotkałam się z alternatywną metodą leczenia zębów, która wywarła na mnie duże wrażenie. Mowa tu o abrazji powietrznej i leczeniu zębów za jej pomocą. Abrazja polega na pozbywaniu się próchnicy za pomocą sprężonego powietrza wraz ze sproszkowanym tlenkiem glinu. Powoduje on odrywanie się uszkodzonej tkanki, przy bardzo małej ingerencji w zdrową tkankę zęba. Metoda ta posiada trzy niesamowite cechy:
 – borowanie zęba po prostu nie występuje,
– nie jest generowany żaden nieprzyjemny dźwięk – jedynie szum,
– leczenie zęba tą metodą NIE BOLI – nic a nic.
Taka opcja jest szczególnie wskazana przy drobnych, powierzchniowych ubytkach. Nie mam wiedzy jak jest przy poważniejszych stanach. W razie obecności starej plomby na pewno trzeba posłużyć się standardowym wiertłem. Tak czy tak, osobiście byłam w szoku po jednej z wizyt, na której właściwie nie odczułam pobytu u dentysty.. jeżeli ktoś ma taką możliwość, polecam spróbować. Jest to inny świat. I ciężko mi zrozumieć dlaczego wszystkie gabinety nie używają tej metody, zwłaszcza, gdy do wyleczenia są małe ubytki.


Jeszcze na koniec, przechodząc do ogólnych spostrzeżeń, nieco frustrujący jest fakt, że im dłużej jest się zanurzonym w temat prostowania zębów i obserwowania ich ruchów, tym bardziej zauważa się coraz drobniejsze niedoskonałości. Jak zaczynałam nosić aparat byłam naprawdę zielona w temacie tego co jest prostym zgryzem, a co nie.  Potrafiłam wskazać tylko coś, co było bezdyskusyjnie krzywe. Obecnie mam wrażenie, że przeszkadza mi każdy niuans, odchylenie o mikrometr w lewo czy w prawo. Czasem się zastanawiam, czy już coś mi na tym punkcie nie odbija, jak wysyłam do ortodonty poprawki do przesłanych symulacji ze wskazaniami ile to rzeczy jest niesymetrycznie i niekorzystnie przewidzianych. Choć i tak po raz kolejny podkreślę – zawsze dokładnie analizujcie otrzymaną symulację! Po zgłoszeniu poprawek kolejna symulacja przychodzi bardziej „dopracowana". Tam naprawdę potrafią zdarzyć się „błędy" – zbyt duże wysunięcia czy niekorzystne wizualnie asymetrie, które trzeba zgłaszać i poprawiać.

A co do samych nakładek Invisalign  jeszcze chwilę ze sobą zostaniemy..

Komentarze

  1. Kurcze - strasznie długo to nosisz - nie byłoby szybciej zwykłym aparatem? Jak twoje napięcie mięśniowe i stawy skroniowe. Podobno część osób po długim noszeniu miewa problemy z domykaniem szczęki itp. I jeszcze coś: jak nosisz nakładki, to możesz ssać np. cukierka na gardło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, naprawdę długo noszę Invisalign, jednak nie jestem w stanie stwierdzić jak to by wyszło z tradycyjnym aparatem. W jednej z rozmów ortodonta powiedział mi, że pewnych przesunięć nie zrobilibyśmy zwykłym aparatem, a z Invisalign tak – wtedy nie dopytałam o szczegóły, ale najprawdopodobniej chodziło o przesuwanie trzonowców. Więc skoro np. w pewnym wieku przy tradycyjnym aparacie nikt już się z tym nie bawi, a koryguje tylko kwestie estetyczne, to może rzeczywiście wyszłoby krócej, jednak zgryz mógłby nie być w pełni wyprostowany (to tylko takie moje rozważania i przypuszczenia). A tak czy tak, w ogóle nie brałam pod uwagę tradycyjnego aparatu, jedynym wyborem dla mnie był aparat przezroczysty.

      Nie odczuwam żadnych dolegliwości ze strony stawów czy mięśni. Mam raczej wrażenie, że nakładki przyczyniają się do rozluźnienia napięć w obrębie szczęki, czego efektem u mnie jest prawie całkowite pozbycie się bruksizmu, z którym miałam trochę problemów.

      Jeżeli chodzi o tabletki na gardło – w większości przypadków ich podstawowym budulcem jest cukier lub syrop glukozowy – z tego powodu ogólnie nie stosuję tabletek na gardło, także nawet nie rozważałam takich kwestii. Jednak gdybym miała jakkolwiek się wypowiedzieć – z jednej strony myślę, że nie stanowi żadnego problemu, aby przy założonych nakładkach ssać tabletkę. Później jednak warto byłoby chociaż przepłukać zęby i nakładki, właśnie z uwagi na cukier. Z drugiej strony, osobiście raczej bym nie użyła tabletki nosząc Invisalign, głównie dlatego, że wszelkie spożywane substancje wpływają pod nakładki, a zwyczajnie nie chciałabym moczyć zębów w cukrze 😉 Ponadto nakładki mocno przejmują zapachy, a niekiedy kolory, zwłaszcza sztucznych barwników, więc szkoda by mi było w ten sposób je zabrudzić. Ja spożywam w nakładkach tylko wodę – ale wynika to z moich osobistych preferencji.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty